FRESH | TOTALLY WHITE

Cześć wszystkim! Jak wam minęły ostatnie dni? Mogę powiedzieć, że mi przyzwoicie! Niestety od kilku dni borykam się z brakiem chęci do działania przez pogodę. Nieustający deszcz i chłód. Oficjalnie zaczyna nam dawać się we znaki zima. Niestety nie przepadam za tą porą roku, zdecydowanie wolę słońce i ciepło. Aktualnie u wszystkich z nas zaczyna się szaleństwo zakupowe w pogoni za ciepłymi kurtkami, swetrami i szalami. Tą część chyba lubię najbardziej. W takie chłodne dni moim wieczorowym kompanem staje się kubek z gorącą herbatą, chyba, że szykuje się intensywna noc z nauką, witam w nim kawę. Uroki jesiennych i zimowych dni.

Jak obiecałam Wam w moim pierwszym poście, nadszedł czas na ukazanie efektów mojej pracy z nieużywana i znienawidzoną przez wszystkich lampą. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że będzie z nią aż tyle problemów. Trwało to tygodniami, jak możecie zauważyć po odstępie miedzy owymi postami. Koncepcja była jedna - cała biała! Czemu nie? Z takim kolorem idealnie stopiłaby się i współgrała z równie białą sypialnią. Noga lampy została pomalowana najzwyklejsza, białą farbą. W sumie nic trudnego. Z kloszem zabawa wyglądała inaczej. Zaczęło się od kupna dwóch puszek sprayu. Zaczęło się... bo zdałam sobie sprawę z tego, że to nie będzie jednak takie łatwe zadanie. Skóra z której jest zrobiony klosz zaczęła pochłaniać kolor. Niestety przez to zajęło mi to więcej czasu. Malowałam ją kilka razy więcej niż planowałam, oraz trwało to również dłużej.
Na wykończenie jej użyłam koronki, którą można dostać w każdej pasmanterii. Moją pierwszą koncepcją było takie samo wykończenie jak w lampie przed metamorfozą, ale oczywiście w kolorze białym. Proste frędzle. W tym momencie nie wiem sama czy był to dobry wybór, lecz zapewne oryginalny. Teraz przynajmniej wszystko pasuje do siebie w sypialni!

Jak Wam się podoba efekt mojej pracy? Mam nadzieję, że jest przyzwoicie!